![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpKHh8_OCOwpsqw9sTYzVn3zU1YrDH-WwJcvCDU-xqYSG0m-5mh6I3gcroXN73qKL3nEBvOWrUk3_0I2LFgqrp5wWsa33zlklemgXbH94Qz8ivHM4Wpciqh2v0Rg89_G8IQCVUw6qPOwZK/s320/angie+stone1.jpg)
Niecałe półtora roku po swym uprzednim, warszawskim koncercie, Angie Stone znów odwiedziła stolicę, sprawiając nie lada niespodziankę swoim fanom. Mimo, że nie wydała w międzyczasie nowej płyty z której materiał mogłaby zaprezentować, każdy jej kolejny występ jest miłym prezentem dla miłośników soulu i r&b. Na Sali Kongresowej, w towarzystwie chórzystek i zespołu z grającym pierwsze skrzypce... saksofonistą, wokalistka zaprezentowała pełen przekrój przez swoją dyskografię. Kilkanaście utworów zagranych po kilka taktów, wokalne improwizacje instrumentalistów czy Wonderowskie "Happy Birthday" to tylko niektóre z koncertowych smaczków tego wieczoru. Choć z naszych, dalekich miejsc na balkonie pulchniutka diwa ubrana w niebieską, błyszczącą koszulkę przypominała choinkową bombkę, to wystarczyło zamknąć oczy (do czego Angie namawiała) i sycić się ciepłem i energią emanującą z głosu pani Stone. [fika]