niedziela, 14 listopada 2010

11.11.10 - Jamie Lidell @ Stodoła, Warszawa





A little bit more

Trudno zapomnieć widok weekendowych fanów Jamiego Lidella, którzy w klubie 1955, zamiast wyczekiwanego czarnoskórego wokalisty, zobaczyli chudego białasa grającego techno. Równie mocno wryje nam się w pamięć listopadowy wieczór w Stodole. Nie potrafimy sobie przypomnieć, kto - ostatnimi czasy - wzbudził równie entuzjastyczną reakcję publiczności. Setki gardeł wspólnie wyśpiewujące refreny, dwa razy więcej rytmicznie klaszczących rąk, okrzyki radości i burza braw. Prince może zacząć bać się o pozycję króla soulu. Ubrany w motocyklową kurtkę angol dał półtoragodzinny popis wokalnych możliwości, scenicznej charyzmy i niebanalnego podejścia do muzycznej tradycji. Wspierany przez zespół na który składało się czterech indywidualistów, Jim wykonał największe szlagiery ze swoich krążków. Fascynaci „technicznych” korzeni Brytyjczyka, kompozycji Subheada co prawda nie usłyszeli, ale zapętlane w równe loopy, partie beatboxu zaspokoić mogły ich głód innowacji i klubowego tempa. Miłośnicy melodyjnych piosenek i ciepłego głosu Lidella bujali się w takt wyimków z jego dyskografii. Sam Jamie natomiast nie pozostawał dłużny, dając swoim fanom odrobinę więcej z każdym bisem. [txt: fika, fot: Bart Bajerski]

poniedziałek, 8 listopada 2010

07.11.10 - Tricky @ Kultowa, Wrocław

Po każdym, kolejnym koncercie Tricky'ego słucham narzekań na jego niewielki udział wokalny w całym przedsięwzięciu. Konia z rzędem i roczną prenumeratę, temu kto zapłaciłby sto trzydzieści złotych za godzinę szeptania i jęczenia do mikrofonu. Nikt nie ma pretensji do reżyserów, że nie grają głównych ról w swoich filmach, Adrian Thaws jest natomiast krytykowany za każdy swój spektakl. Wyszukując utalentowane wokalistki, dyktując brzmienie sekcji rytmicznej i przygotowując koncertowe setlisty, chłopak z Knowle West ma pełne prawo paradować po scenie bez koszulki i swą charyzmą wspierać własny band. Franky Riley - kolejny po Martinie Topley-Bird i Constanzii Francavilli, niesamowity głos odkryty przez Tricky'ego - na żywo wypada jeszcze lepiej niż w studiu. Równie dobrze Brytyjka radzi sobie w czystej, balladowej formule, jak i energetycznych, rockowych i reggae'owych hymnach. Materiał z dopiero co wydanej płyty „Mixed Race” natomiast, koncertowym potencjałem bije na głowę poprzednie krążki bristolskiego twórcy. Syntezatorowe partie idą ramię w ramię z żywym basem, perkusyjne rytmy rozrywają wrzaski syren, a półnagi angol zawiaduje całą operacją. Sam dobrze wie, że owe przedsięwzięcie nie powiodłoby się bez pomocy wypełniających Kultową „żołnierzy”. Dlatego też nie ma oporów by zapraszać ich na scenę, przybijać piątki i nalewać piwo po udanym koncercie. [txt: fika]