Dwa dni później wróciliśmy do Palladium, by usłyszeć i zobaczyć Cinematic Orchestrę i… znów móc trochę ponarzekać. Piętnastominutowy suport w wykonaniu związanego z grupą Grey’a Reverenda i jego gitary akustycznej zainteresował niewielu, za to powiedział niejedno o kierunku w jakim zmierza Filmowa Orkiestra. Bo, powiedzmy sobie szczerze, TCO to dziś już żadna alternatywa, ale dość łatwo przyswajalny multiinstrumentalny projekt poruszający się bo obrzeżach jazzu i rocka. Czasy eksperymentów panowie mają już za sobą, a ich dzisiejsze kompozycje niebezpiecznie ocierają się o bezpłciowy chillout. W repertuarze składającym się w przeważającej mierze z nowych utworów właśnie, to wykonania starszego materiału świadczyły o niepowtarzalności grupy. Wspierani wokalnie przez obdarzoną wspaniałym głosem Heidi Vogel, brytyjscy muzycy nie mają raczej zamiaru dać się zamknąć w kategorii „smooth”. Nawet najbardziej podniosłe, epickie aranżacje utworów nie są w stanie jednak porywać niczym ich pierwsze albumy.
[fika]