czwartek, 13 stycznia 2011

Anioł w Powiększeniu, 11.01 Warszawa


Klub Filmowy Powiększenie, który zasługuje na uznanie, bo swoim wyborem raczej nie zawodzi, oraz Szkoła Językowa Centrum Europy przygotowali dla kinomaniaków pokaz filmu pt. „Anioł” w reżyserii Margreth Olin. Tego norweskiego kandydata do Oscara, a zarazem debiut reżyserki, można było obejrzeć całkiem za darmo w sali dla chwilowo niepalących (bo już po pokazie każdy mógł w Powiększeniu zapalić, a po tym, co zobaczyliśmy, mieliśmy na to wielką ochotę!). „Anioł” to historia Lei, jej koszmarnego dzieciństwa i dorosłego życie, które wcale nie jest bardziej dojrzałe. Uzależniona od heroiny bohaterka oddaje swoje dziecko i próbuje wyjść z uzależnienia – nie tylko od narkotyków, ale i od własnej matki. Więcej opowiadać nie będę, bo nie o to chodzi, a i przyjemności odbierać wam nie chcę. Warto jednak docenić to, co robi Powiększenie, śledzić losy dolnego parkietu często goszczącego dobre kino i dobry teatr, oraz przekazać wyrazy uznania dla Centrum Europy, które przygotowało pokaz filmów w cyklu Nowe Kino Skandynawskie i zapowiedziało, że na tym nie koniec. [zu]

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Hugry Hungry Models prez. CANBLASTER [FR] & TOM STAAR [UK] @1500m2


To miał być dobry początek roku, mieliśmy wszyscy bez wyjątku jarać się tym wydarzeniem. Polsko-francusko-brytyjska brygada, którą zorganizował na ten wieczór kolektyw Hungry Hungry Models, miała rozpalić nasze stopy do czerwoności. Niektórych rozpaliła, ale było ich niewielu. Powodów za to bez liku: silna konkurencja w postaci God Save the Queen w Kamieniołomach i imprezy AM Radio w Powiększeniu, dezinformacja wynikająca z Facebookowej notki (wstęp po dwie dychy nawet przed północą – Facebook kłamie!), no i fakt, że złaknieni abstrakcyjnych klubowych dźwięków nawet, gdy zdecydowali się wejść, zaraz wychodzili, bo pustki, nie ma z kim wypić piwa, a scena główna z barem nieczynna. Liczyliśmy na łyk fenomenu Toma Staara i Canblastera, na szał - szczególnie ci, którzy wytrwali do późnych godzin nocnych i nie cierpieli na klaustrofobię (czemu nikt nie poinformował o remoncie sali głównej?). Raczej wyskok na drinka i w tył-zwrot. My posłuchaliśmy jednak elektro-popu Toma Staara i francuskiego geniusza ze stajni Club Cheval. Talentu do rozgrzania nikt im nie odmawia, nie zasłużyli jednak na takie przyjęcie. Najwidoczniej organizatorzy z 1500m2 odsypiają jeszcze Sylwestra. [Tekst: Zuza Bukłaha]