poniedziałek, 15 października 2012

13-14.10 FreeFormFestival @Warszawa


Dlaczego?

To nie jest dobry weekend dla festiwali. Wczoraj mogliście przeczytać co o wrocławskiej Synesthesii sądzi redaktor Kalinowski. Teraz ja biorę się za opis festiwalu, który w mojej głowie nigdy nie był wystarczająco interesujący, aby się na nim pojawić z własnej woli. No dobra. Jednak tam poszedłem, więc słuchajcie i zgadzajcie się tudzież nie.

Po pierwsze muszę oddać sprawiedliwość Good Music Productions. FFF jest świetnie wyprodukowanym festiwalem. Dobrze ułożone sceny, dużo barów, fajny wybór jedzenia, dźwięki z różnych scen nie nachodzą na siebie. Wszystko wydaje się świetnie. Wydaje się.

Teraz, żeby zrozumieć dlaczego FFF jest tylko średnio rozpoznawalnym festiwalem wystarczy, że spojrzycie na ceny wejściówek,a potem na line up. Teraz spójrzcie na ceny wejściówek i line up Taurona. Po pierwszym szoku w sprawie cen wchodzicie na teren festiwalu. Jest 22:30 czyli od pół godziny powinna już występować Nina Kraviz, ale zamiast niej na drugiej scenie gra xxxy. Informacja o zmianie line upu wisi w trzech punktach festiwalu i są to kartki A4 z wydrukowanym nowym line upem. O braku Toddla T dowiedziałem się godzinę później od kogoś, kto usłyszał to od kogoś, gdy wszedłem na stronę FFF nie zobaczyłem, żadnej informacji, przeprosin, że on (i Little Boots) nie pojawili się w Warszawie. Rozumiem, że nie zawsze jest to wina organizatora (najczęściej nie jest) że jakiś muzyk nie dolatuje na imprezę (case spóżnionej Niny Kraviz, która ostatecznie zagrała na RBMA Stage), ale to od organizatora oczekuję dokładnej odpowiedzi na pytanie „Dlaczego?”. Gdy zapytałem na wallu FFF o to czemu Toddli nie ma i czy może przegapiłem gdzieś wyjaśnienie i przeprosiny otrzymałem odpowiedź „Przegapiłeś...” Classy.



Oczywiście nie omieszkałem napisać do Toddli z pytaniem czemu nie ma go w Polsce. On w przeciwieństwie do organizatorów jednego z największych festiwali w naszym kraju odpowiedział. Dla tych, którzy nie wiedzą – Todlla T został odwołany przez organizatora festiwalu. Podobnie jak Little Boots, która została odwołana kilka dni przed wydarzeniem o czym nie omieszkała poinformować na swoim fanpage’u. Oczywiście według Good Music wina leży po stronie pogody.



Jednak zapomnijmy o tym. Skupmy się na muzycę.

Głównie byłem na scenie RBMA. Zresztą fakt, że Akademia Red Bulla stała się częścią FFF, był jedynym powodem, dla którego rozważałem pojawienie się na festiwalu. Pierwszego dnia dobrze zaczął, niestety średnio skończył Zeppy Zep, problemy ze sprzętem wybiły go z rytmu, gdyż w połowie setu miał całkiem spory parkiet, który potem powoli się wykruszał. Następnie pojawił się Daniel Drumz, który około hip-hopowym mixem zmiażdżył publikę, niestety nie był najlepszym wstępem dla Niny Kraviz, która wystąpiła dwie i pół godziny po zaplanowanym czasie. Nina niestety nie zdążyła na swój samolot, więc GM ratowało sytuację. Zagrała... fajnie, ale nie w tym leży do końca magia panny Kraviz. Nina jest najlepiej prezentującą się djką na świecie. I widać było, że ludzie nie tylko zachwycali się jej setem, ale też tym jak wyglądała za konsoletą pochodząca z Irkutska gwiazda. Na koniec festiwalu występowało Bloody Beetroots. Jest to zły zespół, więc jego występ był zły. Grali dj set, który był złym dj setem, bo BB robią złą muzykę, więc słuchają złej muzyki i taką też muzykę puszczają.


Drugiego dnia, pierwsze dwie godziny spędziłem w namiocie należącym do Spoken Wordu. Zobaczyłem straszną Brytyjkę, śmiesznego Brytyjczyka i kilku świetnych polskich slamerów.

Drugi dzień na szczęście był lepszy od dnia numero uno. Gessalfelstein i Brodinski grali Blawana i Boddikę. Jazzanova jak zwykle czarowała swoim Jazzem, a Ewan Pearson szalał podczas swojego setu. Chciałem również zobaczyć Doca Daneeka i Benjamina Damage’a, jednak wiedząc, że panowie występuję w Polsce raz na dwa tygodnie stwierdziłem, że pójdę do domu grać w Fifę 13. Awansowałem do 7 ligi. [Kacper Peresada]