niedziela, 7 października 2012

06.10.12 - DAF @ Avant Art Festival, Impart, Wrocław

Nie. Nie robi się ludziom takich rzeczy. Nie organizuje się koncertu zespołu, którego połowa grywała na Love Parade i Mayday'u, a całość tańczy nawet z Mussolinim, w sali siedzącej. Nie wciska się ludzi między rzędy foteli na występie załogi, której wczesne działania w Ratinger Hof rozpędzała policja. Wyłącznie ze względu na to, że XXI wieczni Polacy - a przynajmniej bywalcy Avant Artu - są mniej sfrustrowani niż Niemcy przełomu lat 70tych i 80tych, skończyło się tylko na powstaniu z miejsc i masowym ruszeniu pod scenę. A na niej dwóch nienajmłodszych panów dało popis, którego intensywność biła na łeb na szyję tempo życia współczesnej zmarnowanej młodzieży. Właśnie swoim wieloletnim już hasłem - Verschwende deine Jugend - Robert Görl i Gabi Delgado-Lopez rozpoczęli ponad godzinne, trzykrotnie bisowane show. Elektroniczna machina została odpalona, perkusja poszła w ruch, pierwsza butelka wody posłużyła Gabrielowi za niezbędny do grania prysznic, a setki wiernych fanów ciasno wypełniły pierwsze rzędy Impartowej sali. Podczas gdy przemoczony do suchej nitki wokalista śpiewał, recytował, krzyczał i wił się w spazmatycznym tańcu, jednoosobowa machina producencka dogrywała partie bębnów do syntezatorowych konstrukcji, których nie powstydziłaby się spora część współczesnej sceny klubowej. Kiedy publika tańczyła wraz z Jezusem, skandowała „Sato-Sato” i utwierdzała się w tym, że „wszystko jest w porządku”, istniejący już ponad 30 lat düsseldorfski duet dowodził, jak przereklamowany jest rozwój muzycznych technologii. Pamiętające lata 80te, partie Korgów i ARPów po dziś dzień dyktują brzmienie tysiącom elektronicznych i hip-hopowych kombinatorów. Często istnieją tylko w formie cyfrowej i prawie zawsze pozbawione są wsparcia tak charyzmatycznego głosu jak ten Delgado-Lopeza, ale nie zmieniły się przez ponad ćwierć wieku nawet o jotę. Jako, że punkowa energia przepełniająca Deutsch Amerikanische Freundschaft również nie zmalała od czasów podzielonych Niemiec, dziś pozostaje tylko leczyć siniaki nabite na twardych, szorstkich fotelach, a Mein Herz - wciąż na myśl o wczoraj - macht Bum.

[tekst: Filip Kalinowski, foto: Andrzej Olechnowski]