poniedziałek, 8 października 2012

Anathema 5.10 w Progresji


5 października w klubie Progresja odbył się koncert brytyjskiej formacji Anathema.

Jadąc na koncert wiedziałem, że wszystkie bilety zostały wyprzedane. Sala wypchana po brzegi potwierdziła , iż zespół ma w Polsce wielu wiernych fanów.

Anathemę supportował niemiecki zespół A Dog Called Ego jednak nie było mi dane go posłuchać.
Strajk pielęgniarek, zawalony chodnik przy budowie metra,  a do tego cotygodniowe, piątkowe korki skutecznie opóźniły moje dotarcie do Progresji. Na szczęście zdążyłem na gwiazdę wieczoru.
Październikowe występy są już drugą mini trasą związaną z tegorocznym albumem „Weather Systems”. Krótko po zgaszeniu wszystkich świateł i intensywnej pracy wytwornic dymu, zespół pojawił się na scenie. Na rozgrzewkę otrzymaliśmy kilka najnowszych utworów w tym otwierający Untouchable w obu częściach. 




Duszna atmosfera nie przeszkodziła nikomu w dobrej zabawie, tłum z euforią przyjmował kolejne nagrania. Oprócz nagrań z nowej płyty pojawiło się również trochę starszych utworów znanych z płyt Judgement czy Alternative 4. Mocne, gitarowe brzmienia były uzupełniane dźwiękami syntezatorów oraz bajecznym głosem Lee Douglas. 



Żywiołowość na scenie oraz zaczepki słowne Daniela Cavanagha podkręcały jeszcze bardziej publikę. Widać było doskonałą interakcję między sceną a fanami, zespół chyba naprawdę dobrze się u nas czuje. Po zagraniu szesnastu utworów, zespół zniknął za kulisami. Nie trwało to jednak długo, publiczność szybko wywołała muzyków na scenę. Bis był mocną częścią całego wydarzenia. „Internal Landsacapes” i „Empty” a zaraz po nich cover Metallicy „Orion” wywołały mnóstwo uśmiechów na twarzach publiczności. Tuż po nich pojawił się utwór – dedykacja dla zmarłej matki braci Cavanaghów zatytuowany „One Last Goodbye”. Był to niezwykle emocjonalny fragment koncertu. Na koniec zaś zespół zagrał „Fragile Dreams” i wszyscy zapomnieli o smutku, koncert zakończył się bardzo energetycznym akcentem. Po krótkich wygłupach na scenie związanych z urodzinami Daniela, zespół zszedł ze sceny. Nie był to jednak koniec spotkań z artystami. Wyraźnie zadowoleni z koncertu artyści pojawili się po chwili przy stoisku z gadżetami, robili sobie zdjęcia z fanami oraz chętnie podpisywali płyty. Anathema doskonale pokazała swoją ewolucję muzyczną. Od bardzo ciężkiego, doom metalowego grania po wrażliwą, rockową muzykę godną samych Pink Floyd. Mówię to z pełną świadomością ponieważ słucham ich od piętnastu lat. Myślę, że ten koncert dla wielu osób był magiczny i zostanie zapamiętany na długo a sam zespół nie nam długo czekać na swoją kolejną wizytę w Polsce.
Mcq