niedziela, 14 października 2012

13.10.12 - Synesthesia Meeting @ CK Agora, Wrocław

Pierwsza edycja Synesthesii wyglądała dobrze tylko na youtubie. Buńczucznie mianowana pierwszym w Polsce festiwalem audiowizualnym, wrocławska impreza miała intrygujący line-up i... nic poza tym. Ledowy ekran na głównej scenie nadawał się co najwyżej do prezentacji reklam na targach wędliniarskich, małą salę godzinami rozświetlała niebieska poświata braku źródła, a artyści przeklinając pod nosem szukali akustyków-dezerterów. W emdekowej stołówce leciało TVN24, barmanka słuchała Hemp Gru na głośnomówiącym, a negatywne komentarze na fb były systematycznie kasowane. Wnioski wyciągnięte z pierwszej próby ogniowej, przetasowania w ekipie organizatorów i roczna przerwa dawały jednak nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Jeden dzień, kilku gości i - przede wszystkim - tak obca wielu animatorom, szczytna zasada: mierz siły na zamiary. Nazwa Meeting okazała się być niestety nie do końca trafna, bo w Centrum Kultury Agora spotkało się tego wieczora zaledwie kilka tuzinów słuchaczy. Ogromną przestrzeń oswoić „pomagał” jedynie roznoszący się z knajpy zapach gulaszu. Po szybkim zapoznaniu się z roszczącą sobie pretensje do konceptualności wystawą „obrazoburczych” kolaży i instalacji udaliśmy się więc na główną scenę, gdzie śląski elektronik - C.H. District rozpoczął już swój industrialno-techniczny atak na zmysły. Niepokojące, czarno-białe wizualizacje rozświetlały przytłaczająco pustą salę, podczas gdy z głośników dobywały się nieprzyjemnie ukręcone dźwięki. Mogące służyć za podkład pod tańce cyberpunków metaliczne perkusje i syntezatorowy warkot nie znalazły niestety wsparcia w akustyce pomieszczenia i robocie realizatora, co wygnało nas dość szybko na małą scenę teatralną. Choć sam jestem raczej maksymalistą, gracja z jaką Jeff Milligan miksuje swoje ulubione minimalowe brzmienia budzi podziw. Wzbudzić mogłaby też szał na parkiecie większości polskich klubów, jednak w dużo lepiej nagłośnionej sali w której vj Emiko wyświetlała swoje owinięte w taśmy kobiety, trafiała jedynie w pustkę. Szybkie piwo w ośrodkowej jadłodajni, która przez ubiegłe dwa lata przeszła przemianę w teatralną, lustrzano-kotarową restaurację i już zza ściany dało się słyszeć niepokojące burczenie. Każda kolejna minuta seta Aleca Empire'a potwierdzała jego deklaracje z niedawnego wywiadu. Nie ma on zunifikowanego występu na każdą okazję, ale rozgląda się, nadstawia ucha i dopasowuje swoją selekcję do warunków otoczenia. Długie elektroniczne pasaże, noise'owe zgrzyty i free jazzowe partie (Sun Ra!) pasowały wręcz idealnie do kameralnej atmosfery wydarzenia. I tylko nagłośnienie znów nie dawało rady, bo pełne meandrów, eksperymentalne wycieczki lidera Atari Teenage Riot zagłuszał nieprzyjazny człowiekowi, zbyt wysoki bas. Wysoki też próg zawiedzionych oczekiwań stoi przed przyszłą Synesthesią. Jeśli jednak z drugiej edycji wyciągną tyle samo wniosków co z pierwszej, mają szansę go pokonać. Nawet w tak niesprzyjającym eventom miejscu jak - przypominająca XXI wieczny emdek - CK Agora.

[tekst: Filip Kalinowski, foto: materiały organizatora]