Little Dragon lubimy tak bardzo (widać to między innymi na naszej marcowej okładce), że wybraliśmy się na dwa z trzech koncertów z trasy promującej najnowszy album zespołu, zatytułowany „Ritual Union”. Zeszłoroczna, jesienna trasa została odwołana z powodu choroby basisty, grupa na szczęście nie zawiodła polskich fanów i wróciła w pełnym składzie i zdrowiu. Jeszcze kilka lat temu mało komu znany zespół grywał w małych klubach (także polskich), sprawiając wrażenie dość nieśmiałego (choć od zawsze ogromnie urokliwego – głównie za sprawa wokalistki).
Teraz, mając za sobą występy na największych letnich festiwalach na świecie, Mały Smok nabrał charyzmy i odwagi, a na scenie zaprezentował wybuchową wręcz ilość energii. Podczas warszawskiego koncertu w Fabryce Trzciny oprócz utworów z nowej płyty usłyszeliśmy też smocze szlagiery takie jak „Twice” czy „No Love”. Od pierwszych minut daliśmy się zaczarować pięknej Yukimi, a parkiet szybko rozgrzał się do czerwoności.
Ilość fanów skandynawskiego smoka, jaka pojawiła się we wrocławskim Eterze była wręcz ogromna. Nie z takimi „bestiami” sobie już jednak Yukimi Nagano radziła, a że elektroniczne wycieczki jej kamratów przybierają coraz to rytmiczniejsze formy, w dolnośląskim klubowym molochu mieszkańcy Północy czuli się jak w domu. Gdyby uwieczniona na naszej marcowej okładce Szwedka nie została wokalistką, byłaby zapewne szamanką, co udowodniła zaraz po wejściu na scenę, kiedy to poderwała z miejsc siedzących nawet najbardziej zblazowanych rezydentów balkonu. Gdy wszyscy już stali, do ruchu nie musieli się specjalnie zmuszać, gdyż Eter wyposażony jest w jeden z najlepszych soundsystemów w kraju, a Little Dragon z płyty na płytę dysponuje coraz większym syntezatorowym wsparciem ogniowym.
Ściśnięta w dole klubowej studni licznie zgromadzona publiczność szybko zjednoczyła się z charyzmatyczną frontwoman w odprawianych przez nią rytuałach. Wspólnie z nią tańczyła, bujała się i śpiewała co łatwiejsze do powtórzenia fragmenty tekstów. Chwilami bardziej medytacyjne, chwilami wręcz szaleńcze tempo nadawały im idące w parze z basowymi melodiami perkusje i pady, a niemożliwy do pomylenia z niczyim innym głos Yukimi niósł się po piętrach wrocławskiego klubiszcza.
tekst: rafał Gruszkiewicz (warszawa), Filip Kalinowski (Wrocław), foto: Tomasz Baran / SHE/S A RIOT