piątek, 9 marca 2012

dEUS @ Proxima, 08.03.12

Czwartkowy wieczór w Proximie zaczął się od występu duetu Little Trouble Kids. „We don’t know you, you don’t know us” – powiedziała blondyna a potem Małe Psotne Dzieciaki rozgrzały widownię swoją indie rockową energią. Uroczo surowe garażowe granie z pazurem, wzbogacone przyswajalną melodią – którą, swoją drogą, dość ciężko było wychwycić, ale o tym za chwilę.

Po krótkiej przerwie na scenie pojawili się chłopaki z dEUSA. Publiczność oszalała na punkcie Belgów już od pierwszych minut. Idealna równowaga między szybkimi a wolnymi kawałkami, porządny, męski rock, nie pozbawiony eksperymentatorskiego zacięcia. Były momenty, w których muzyka zwalniała i sączyła się niby to w leniwym jamie, by za chwile zmieść z powierzchni ziemi roztkliwionego słuchacza ciężkim gitarowo-perkusyjnym łomotem. Coś wspaniałego!



Lider zespołu – Tom Barman (sic!) złapał kontakt z publiką i przeplatał kolejne numery świetną konferansjerką. Oprócz niego na scenie było mnóstwo przemiłych Belgów, którzy nie mieli oporów przed częstowaniem piwem stojących w pobliżu ludzi. A wśród publiki przeważały raczej osoby, które dobrze pamiętały płytowy debiuty dEUSA z 1994 roku (piszący ten słowa słuchał wówczas raczej przebojów w stylu ,,Pan Tik-Tak”). Pogo miało miejsce, ale mniej więcej przez trzy minuty. Nagłośnienie było dość lipne, dźwięk absolutnie nie powalał czystością. Najbardziej ucierpiał na tym Klaas Janzoons, który grał na skrzypcach i instrumentach klawiszowych, a którego na dobrą sprawę w ogóle nie było słychać. Mimo to – oraz mimo faktu, że tego samego wieczoru grał w Hydrozagadce Turbowolf, którego również bardzo chciałem zobaczyć na żywo, był to bardzo dobry wybór!
tekst i foto: Andrzej Trzmiel