środa, 27 maja 2009

21.5 JAMIE STEWART @ KISIELICE, POZNAŃ


Jak na Kisielice ludzi było całkiem sporo, a Jamie, choć sprawiał wrażenie nieco wycofanego, potrafił zainteresować nawet, nieświadome na co się, wybierają młode dziewczyny, które chyba przypadkiem (a może z powodu szalejącej burzy) zawędrowały do klubu. Stewart udowodnił, że potrafi emocjonalnie poruszyć publiczność, że nawet jeśli szarpie struny, bawi się jakimiś dziwnymi instrumentami, czy używa dziwnych elektronicznych przeszkadzajek, osławionym rozedrganym głosem dociera do trzewi publiczności. Może to kwestia przygotowań – kiedy przyszliśmy do Kisielic, spał sobie w najlepsze na jednej z sof. To się nazywa profesjonalne podejście do koncertu – zregenerować siły. Kto nie widział, nich sprawdzi wideo dostępne w necie – Stewart utrzymuje ten sam poziom niezależnie od szerokości geograficznej i niezależnie od tego, czy występuje sam, czy w towarzystwie). Szczególne pozdrowienia dla pragnącego sobie pogadać kolesia „from Małkinia, near Warsaw”. Nie ma to jak porządna konwersacja po angielsku w czasie koncertu:) [andro]