Dzień po koncercie Kaiser Chiefs zajrzeliśmy do Hydrozagadki, którą ku naszemu zdziwieniu wypełnili młodzi mężczyźni w skórach i glanach – o dziwo, nie ci łysiejący, tylko tacy zupełnie młodzi i sowicie owłosieni. Wszyscy oni – jak i zresztą my – przybyli tam nieprzypadkowo, bo na koncert kalifornijskiego Rival Sons. Zmuszający do bynajmniej nie anemicznego potupywania nogą i kołysania barkami, grubo podszyty bluesem rock w wykonaniu zespołu, którego wokalista wygląda jak skrzyżowanie Jima Morrisona i Axla Rose’a, był więcej niż strawny – do momentu, gdy rzeczony Jim Rose (aka Axl Morrison) na alkoholowym bądź muzycznym highu odpłynął za daleko w namiętne wokalizy i nieskończone powtórzenia jednego wersu. Mimo mniej udanej drugiej połowy wielki plus za tę pierwszą – wprawdzie nie mamy pewności, czy wokalista śpiewał (jakieś 30 razy) „save your soul”, czy „save your toe” i czy zamiast „thank you” nie mówił „fuck you” – ale cóż, rock’n’roll!
tekst: wiech