Wtorkowy wieczór w Proximie wspólnym setem zaczęli Sheep and Wolves i Tony Stylu. Po jakiejś godzinie na scenę wyszła główna atrakcja imprezy czyli brazylijskie CSS.
Cztery kobiety dwóch facetów i masa rock’n’rolla… No właśnie, tych, którzy spodziewali się elektronicznej pięści między oczy, musiał zaskoczyć iście AOR-owy początek. Ekipa zabrzmiała jak jakiś rip off po Suzi Quatro albo innym, niekoniecznie dziewczyńskim, zespole sprzed wielu lat. Z czasem wszystko wróciło do normy (czyli mniej więcej tego, co znamy z płyt), jednak my nie mogliśmy się pozbyć wrażenia, że oglądamy jakiś na maksa żartobliwy cover band grający dla znanej sobie od lat klubowej publiki.
Było tam wszystko: owłosiona klata, czapka tirówka, tatuaże, dość tandetne kostiumy wokalistki, fryzura na 80’s businesswoman, a nawet koszulka z reklamą znanego wszystkim Polakom piwa, pełen popkulturowy miszmasz.
Muzycznie zaliczyliśmy przejazd przez wszystko, co może kojarzyć się z ideą wojujących dziewczyn - od wspomnianej Suzi Quatro, przez Blondie (!) po Bikini Kill. Były też kompletne stylistyczne zaskoczenia, jak gitary pracujące w rytmach Dire Straits, czy kończący występ 90’sowy rap (widzieliśmy oczyma wyobraźni jakiś klip z '93 roku z cyklu „Yo Sis” i MC Hammerem na featurnigu). Żeby było jeszcze bardziej od czapy, całość zagrana została z wielkim luzem, dystansem, totalnie garażowo, ze sprzężeniami, piskami i innymi rockowymi smaczkami. Jeden bis dla zachwyconej sali i już spocony pan perkusista palił papierosa przed klubem.
tekst: Michał Kropiński, foto Fila Padlewska