Do Proximy w niedzielny wieczór wybraliśmy się raczej z powodów kinematograficzno-kulturoznawczych, niż ze względu na porywające brzmienie meksykańsko-amerykańskiego bandu. O Tito & Tarantula bez kontekstu filmowego właściwie się nie pisze. Kumple Roberta Rodrigueza dla którego stworzyli muzykę do „Desperado”, a z którymi on grywał na gitarze, najlepiej zapamiętani zostali w roli wampirzej kapeli z „Od zmierzchu do świtu”. Jednak studencki klub muzyczny, to nie Titty Twister, a kilka trzynastoletnich dziewcząt bujających się na scenie, nawet wspólnie nie zastąpi Salmy Hayek. Pędząc czarnym cadillaciem po drodze międzystanowej z butelką whiskey w ręku i listem gończym na karku, ocierające się o country, meksykańskie, rockowe granie, sprawdza się pewnie znakomicie. Kiedy wokół nie ma kaktusów, kule chwastów nie toczą się przez krajobraz, a grzechotnik nie pełźnie w poprzek szosy, ciężko wykrzesać z siebie ten entuzjazm. By usłyszeć jednak hiszpańskojęzyczną wersję „Anarchy In The UK”, warto było się nawet chwilę ponudzić. [fika]