
W klubie gorąco, ludzie bawią się przy secie artystów z projektu Baseline, ale każdy już wie, co się święci. Jeszce tylko jedna rundka i pod scenę, bo tam czai się już długowłosy skośnooki guru imprezowej czeredy. Halo Polska, rozumiecie mój angielski? Tak? To raz, dwa, trzy: WHOOP-WHOOP. I się zaczęło.

Aoki wyobracał publiczność, zanim ta zdążyła się pozbierać po szlagierze The Bloody Beetroots. Standardowy zestaw rozrywek: rzucanie tortem, hektolitry szampana na torsach dziewcząt z pierwszych rzędów, ponton nad głowami publiki. Wreszcie niekończący się rave.

Aoki zagrał też kawałek „Tornado", nagrany razem z Tiesto, który całe szczęście pasował do doskonałego setu. Bardzo chcieliśmy wytrwać do końca, bo impreza przewidziana była do białego rana, niestety nie udało nam się, zdrowie już nie to. Jedno jest pewne, dawno już nie wyszliśmy z imprezy tak poobijani. Steve, co ty nam zrobiłeś!