poniedziałek, 1 lutego 2010

Małe, ale cieszy

Japandroids w Powiększeniu, 27 stycznia

W piwnicznych wnętrzach sali koncertowej Powiększenia czuliśmy się tej środowej nocy jak, nie przesadzając, w londyńskim klubie – ciasno, brudno, głośno i gitarowo. Czyli idealnie.



Nie było to zdaje się tylko nasze odczucie, sądząc po częstotliwości wynurzania się na powierzchnię tłumu crowd surferów (co nie było łatwe, zważywszy na wysokość stropu). Panowie z Japandroids (było ich dwóch ale grali za czterech!) czuli się chyba równie dobrze, tak nas w każdym razie między kolejnymi kawałkami zapewniali, a swoje gorące słowa potwierdzali żywiołowymi gestami i nie do końca skoordynowanymi ruchami. Ładny chłopiec z gitarą to już i tak dużo szczęścia, ale ładny chłopiec z gitarą, umiejący na niej grać, to więcej szczęścia, niż można by się spodziewać w środowy wieczór w środku zimy. Nie był to koncert, o którym opowiadać będziemy wnukom w reklamie herbaty, ale z pewnością był to dobrze zainwestowany czas, pieniądze i zdrowie.

Zapewne podobnego zdania są wszyscy ci, którzy jeszcze długo po tym, jak członkowie zespołu opuścili scenę i zaczęli rozdawnictwo autografów i podpisywanie płyt, skandowali pod sceną w nadziei na bis.

Fotorelację zapewnił nam jak zawsze niezawodnyPita
[wiech]