piątek, 3 sierpnia 2012

Madonna @ Warszawa, Stadion Narodowy, 01.08.2012

Madonna od zawsze budzi skrajne emocje, to samo dotyczy jej koncertów. Nie ulega jednak wątpliwości, że to ostatnia ikona popkultury takiego formatu, ale na koncercie na Stadionie Narodowym fani nie bawili się tak dobrze jak kilka lat temu na Bemowie. W prawie dwugodzinnym show było za mało typowo tanecznych numerów, za to (przynajmniej na początku) za dużo syntezatora. Były przeboje z nowej płyty Girl Gone Wild, Give Me All Your Luvin’, Turn Up the Radio oraz stare, dobrze znane hity Vogue, Human Nature czy Like a Virgin w wolnej, zmysłowej/agonalnej wersji (zdania są podzielone, ale przeważa takie, że jeszcze nigdy niedostatki wokalne Madonny nie były bardziej „słyszalne”. Poza tym ta piosenka naprawdę nie ma drugiego dna, więc po co się go doszukiwać?). Był też mashup Express Yourself i Born This Way Lady Gagi – z wyraźną wbitą pod jej adresem („She’s not me” powtarzane przez Madonnę kilkakrotnie podczas śpiewania numeru Gagi w połączeniu z plastikowo-słodką oprawą wizualo-choreograficzną, bardzo kontrastującą z wcześniejszymi mocnymi, pewnie dla niektórych szokującymi inscenizacjami złożyły się na dość jasny komunikat). A te wcześniejsze mocne momenty to np. Gang Bang, podczas którego Madonna odstrzeliwała po kolei wszystkich tancerzy, czemu towarzyszyły dość realistyczne rozbryzgi krwi na przeogromnym telebimie. Na wizualizacjach, oprócz fragmentów mózgu, pojawili się Lil Wayne, M.I.A. i Nicki Minaj, a na scenie mężczyźni w szpilkach znani jako Kazaky. Madonna nie rusza się już jak dawniej, ale i tak blisko 55-letnia artystka jest w lepszej formie niż większość 30-latek. Fantastycznie za to ruszali się liczni tancerze – co oni wyrabiali na slacku i jak to możliwe, że ich kończyny wyginały się we wszystkie (nie)możliwe strony?! Mimo kilku rozczarowań koncert nam się podobał, choć oczywiście było to nieprawdopodobne nagromadzenie kiczu. Ale bardzo profesjonalnego kiczu. Na bogato!

















tekst: Lucy, wiech, foto: Kacper Sarama