Na szczęście zamiast pokuty za niesumienność w wypełnianiu imprezowych obowiązków służbowych, spotkała nas wielka nagroda.

Koncert Glasvegas przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania (widzieliśmy ich już raz, na dużej festiwalowej scenie, w pełnym słońcu o godzinie 17.00 i nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że to nie najlepsze otoczenie dla tego zespołu). Inaczej było w kameralnej (około 200 osób) atmosferze klubowej. I zespół, i publiczność dali z siebie wszystko.

Nawet początkowi sceptycy szybko poddali się magicznemu nastrojowi, który już od pierwszych minut wyczarowali Szkoci. Było jak nie w Łodzi!;)

Nie ma sie co rozpisywać, kto nie był, i tak nie uwierzy, a kto był, nie zapomni. Lepiej oddadzą to zdjęcia naszego przezdolnego kolegi Piotra Bartoszka.


Wiecej na PitaParty