środa, 6 kwietnia 2011

02.04.11 - VChamps @ Atlas Arena, Łódź

Zbliżając się do przesłaniającej horyzont Atlas Areny coraz bardziej obawialiśmy się o wieczorną frekwencje. Na czas trwania zawodów każdy z widzów - równie dobrze - mógłby wjechać na płytę samochodem, a to i tak nie zapełniłoby przytłaczającej swoim rozmachem przestrzeni. Nic sobie nie robiąc z trudu wkładanego przez DJ'i w miesiącami trenowane rutyny, ludzie zaczęli się schodzić dopiero na showcase Q-Berta. Pochodzący z innej planety mistrz gramofonów odwiedził Polskę w piątą rocznicę swojego pierwszego występu. W dawno już padłym, dyskotekowym klubie Roxy prezentował on własny promodel adaptera - QFO. W sportowej hali natomiast pokazał zebranym jak wyglądają jego domowe sesje skreczowania. Bez zbędnego spięcia, korzystając z klasycznego DJ'skiego set-upu, wydobywał z winyli dźwięki o jakich większości turntablistów, nawet się nie śniło. Niestety techniczna perfekcja rzadko kiedy idzie w parze z ciekawą selekcją. Niewielkich rozmiarów kosmita przetykał swoje adapterowe popisy siermiężnymi, kaskadami wobbl'i, które Amerykanie kojarzą z dubstepem, a Brytyjczycy z dyskoteką. Z coraz bardziej rozbujanej huśtawki nastrojów pozwolił nam zejść dopiero pewien... miś. Kid Koala to półtora metra (wliczając uszy) niczym nieskrępowanej muzycznej wyobraźni, poczucia rytmu i humoru. Przy pomocy miksera i adapterów grał on na gitarze, śpiewał i trenował sztuki walki. Swoje kreatywne ADHD - przez głośniki - transmitował na wypełniony w kilku procentach hangar. Czując narastającą agorafobię jeszcze przed występami DJ'a Craze'a, Sindena, Feadza i Krusta udaliśmy się do Jazzgi, gdzie na oficjalnym afterparty (czytaj: właściwym party) swojego seta grał właśnie Boddika. Znany z duetu Instra:mental - przywodzący na myśl bohaterów Football Factory - angol zabrał imprezowiczów w hipnotyczną podróż po obrzeżach basowych brzmień i technicznych rytmów. Z głębokiego transu nie pozwolił on wyrwać publiki nawet zjeżdżającym z Atlas Areny - pełnym chęci do grania - headlinerom VChamps. Ich uwagi powinni wziąć sobie do serca organizatorzy gramofonowej imprezy. Mieszczący tysiące kibiców hangar zapełnić byłby w stanie jedynie DJ Tiësto, a biorąc pod uwagę tegoroczny (wyśmienity) line-up, chyba nie mają zamiaru go zapraszać. [txt: fika]